Przybywa gospodarstw domowych, które zamawiają panele fotowoltaiczne zanim wejdzie w życie nowy, mniej korzystny system rozliczeń dla nowych użytkowników. Obecnie właściciele fotowoltaiki przekazują nadmiar energii do sieci i odbierają go w momencie niedoboru energii – płacąc za nią jedynie 20 procent wartości rynkowej. Po zmianie systemu rozliczeń prosumenci nieposiadający systemu magazynowania energii będą zmuszeni sprzedawać ją po niższych cenach hurtowych i kupować na rynku, tak jak zwykli odbiorcy, po wyższych, detalicznych stawkach.
Zmiany w prawie mogą spowodować, że okres zwrotu inwestycji w panele fotowoltaiczne wydłuży się ponad dwukrotnie. Aktualnie montaż zwraca się po około sześciu latach. Z wyliczeń znawcy tematu – byłego prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dr. Jana Rączki wynika, że po zmianach, które mają wejść od kwietnia 2022 r. instalacja fotowoltaiczna zacznie przynosić oszczędności dopiero po kilkunastu latach – średnio trzynastu, a dla obecnych cen oferowanych przez najdroższego operatora – szesnastu.
Firmy zajmujące się montażem domowych mini elektrowni notują zwyżki. Wielu klientów chce zdążyć z kupnem paneli przed wejściem w życie nowych rozwiązań.
Na montaż paneli fotowoltaicznych trzeba czekać w najlepszym wypadku ponad miesiąc. Takie wzmożone zainteresowanie fotowoltaiką potrwa do momentu wprowadzenia nowego systemu rozliczeń.
Prąd można jednak magazynować, zamiast „wpuszczać” tanio do sieci. Ministerstwo Klimatu wprowadzi od przyszłego roku refundacje do magazynów energii elektrycznej. Magazyn energii o pojemności 5 kWh kosztuje w przybliżeniu 16 tys. złotych. Taka inwestycja w zieloną energię będzie, zdaniem specjalistów zwracała się do 30 lat i nawet 50-procentowa dotacja jest o wiele za mała, by spowodować powszechne zainteresowanie tego typu rozwiązaniem.
fot. Pexels.com